piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 4

Reszta drogi minęła bez większych przeszkód, Justin prowadził jeszcze ostrożniej nić wcześniej. Próbowałam zacząć rozmowę, ale zawsze gdy otwierałam usta, nie mogłam wydobyć słowa. Szatyn jeszcze parę razy przepraszał mnie za to co się stało. Odstawiliśmy samochód Georga pod jego dom, staliśmy na podjeździe, Justin wpatrzony był w przestrzeń przed nim, a ja nie wiedziałem czy mam wysiąść z auta czy w nim zostać. Postanowiłam jednak zostać. W tej całkowitej ciszy było słychać jedynie nasze ciężkie oddechy, Justin oderwał ręce na kierownicy i położył je na kolanach. Odwrócił się w moją stronę i przejechał po mnie wzrokiem.
- Wszystko w porządku ? Jeszcze raz przepraszam, nie wiem co się stało - zaczesał włosy do góry sprawiając że fryzura znów wyglądała nienagannie.
- Przestań przepraszać to nie byłą twoja wina tylko moja - szatyn popatrzył mi w oczy, i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak zrezygnował. Po chwili znów się odezwał.
- Dobrze, chodź odprowadzę się - otworzył drzwi i wysiadł z pojazdu, zrobiłam to samo i stanęłam obok niego.
- Nie musisz tego robić - powiedziałam wyciągając plecak z tylnego siedzenie samochodu.
- Ale chce, poza tym Logan by mnie zabił gdyby coś ci się stało - zabrał odemnie moją torbę i zawiesił sobie na ramieniu. - Więc gdzie mieszkasz ? - spytał i rozejrzał się po okolicy. Pokazałam palcem w stronę mojego domu.
- Chodź - powiedziałam i ruszyłam, upewniając się jeszcze kilka razy czy Justin idzie za mną.

Wcelowałam kluczykami do zamka ,i przekręciłam. Drzwi wydały dźwięk oznaczający że zostały otwarte. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku, odwróciłam się w stronę Justina, z zamiarem zabrania mojej torby, ale jego tam nie było. Wyjrzałam z progu, i rozejrzałam się po otwartej przestrzeni, gdy chciałam już zrezygnować zobaczyłam jak wychodzi z małego lasku obok mojego domu.
- Przepraszam, szukałaś mnie ? - spytała, i uśmiechnął się nerwowo - Ktoś do mnie dzwonił i musiałem odebrać - ale czemu nie mogłeś odebrać tu ?
- Nic się nie stało, mogę moją torbę ? - szatyn spojrzał na swoje ramię i zdjął z niego plecak.
- Jasne - wyciągnął rękę w moją stronę, wzięłam moją własność i rzuciłam w kąt pokoju.
- Dziękuje że mnie odprowadziłeś - może wejdziesz ? ughhh.....muszę powiedzieć to na głos.
- Spoko, nie ma sprawy - włożył ręce do kieszeni i głośno przełknął ślinę - Muszę już iść, do zobaczenia w szkole - co ? czemu ? pewnie znów zrobiłam coś nie tak, suuuper.
- Ok, pa - szybko zamknęłam drzwi, było głupio i nie chciałam żeby Justin zobaczył jak się rumienie. Pobiegłam do salonu, i ukradkiem przez okno obserwowałam jak się oddala.

~*~

Wiem, wiem co obiecałam ;p
Ale było mało komentarzy i czekałam.

Jeśli komuś podoba się jak piszę to zapraszam:

DZIĘKUJE ZA PONAD 2 000 WYŚWIETLEŃ 

kocham was xx i do następnego rozdziału

@awwmyluhan

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 3

Pan Matt nauczyciel francuskiego tłumaczył coś na tablicy ,siedziałam w pierwszej ławce i chyba jako jedyna byłam zainteresowana lekcją. Reszta albo słuchała muzyki, albo gadała, a niektórzy to nawet spali. Nie rozumiałam tego braku zainteresowania, przecież sami wybrali sobie ten język. Każdy uczeń miał do wyboru niemiecki, włoski ,chiński lub francuski, Sharlotte wybrała włoski a ja francuski. Byłam w grupie zaawansowanej i nie było tu nikogo w moim wieku,  z grupy znałam tylko Harrego, jego rodzina pochodziła z Francji, dlatego znał już ten język i był najlepszy z klasy. Zawsze siedziałam z nim w ławce, sam zemną usiadł, ale dziś go nie było.  Siedziałam analizując zadane przez pana Matta ćwiczenie gdy ktoś wpadł do klasy, podniosłam wzrok i zobaczyłam Harrego a zanim Justina, obaj śmiali się, jednak gdy pan Matt rzucił im wrogie spojrzenie, uspokoili się. Harry szybko powędrował na koniec sali, odwróciłam się aby zobaczyć ze siada obok jakieś dziewczyny, liczyła na to ze na mnie spojrzy, ale nie zrobił tego. Zastanawiałam się dlaczego nie usiadł koło mnie jak zawsze, gdy poczułam lekki powiew powietrza. Przekręciłam głowę ,i zobaczyłam Justina.
- Hej - przywitał się, i zaczął wyjmować książki ze swojej torby.
- Hej - opowiedziałam, i wymusiłam lekki uśmiech, znów odwracając się w stronę Harrego. Nie żebym była zazdrosna, ale on był najlepszy z klasy gdy siedziałam z nim szło mi dobrze, tłumaczył gdy czegoś nie rozumiałam, a teraz pewnie sobie nie poradzę. Justin chyba zauważył jak przyglądam się Harremu.
- Nie przejmuj się, chce ją poderwać gdy skończy to uwolnisz się odemnie - chyba źle mnie zrozumiał, chce z nim siedzieć i to bardzo.
- Nie o to mi chodzi, po prostu on pomaga mi trochę na lekcjach - wytłumaczyłam wracają do zadania.
- To teraz ja ci pomogę - uśmiechnął się i zabraliśmy się za ćwiczenie razem. Justin był dobry z francuskiego, a nawet bardzo dobry tłumaczył lepiej niż pan Matt i Harry razem wzięci.

Stałam na parkingu za szkołą czekając na chłopaków. Byłam tu całkiem sama, ponieważ wszyscy pojechali już do domu, jedynym samochodem na parkingu był wan Georga. Czekałam na nich dobre 30 minut, dzwoniłam ale żaden z nich nie odbierał. Gdy miałam zamiar zabrać swoje rzeczy i iść do domu na nogach, zobaczyłam Justina biegnącego w moją stronę.
- Przepraszam, długo czekasz ? - spytał, oddychając ciężko ze zmęczenia.
- Nie - skłamałam
- To dobrze - uśmiechnął się,  zauważyłam że bardzo  często to robi - Logan i reszta muszą zostać po lekcjach, więc to ja zawiozę cie do domu - oznajmił i pomachał kluczykami od samochodu Georga.
- Ok - usiadłam na miejscu pasażera, a Justin zajął miejsce za kierownicą.  W przeciwieństwie do Georga, Justin prowadził bardzo rozważnie. Nie wyprzedał bez najmniejszego powodu, nie ścigał się z innymi samochodami, ani nie trąbił na wszystkie dziewczyny w krótkich spodenkach. Atmosfera była napięta, nie wiedziałam jak mogłam przerwać cisze, na moje szczęście Justin zrobił to za mnie.
- Fajna pogoda - serio ? fajna pogoda ?
- Tak, fajna - to było żenujące, chciałabym być jak Blanca. No nie w 100 %, bez puszczania się i uciekania ze szkoły. Chciałabym tak jak ona potrafić rozmawiać z chłopcami, dla niej to żaden problem.
- Dobra, rozmowa o pogodzie jest głupia - zaśmiał się Justin, ja tylko przytkałam i dalej obserwowałam drogę przed sobą.
- Czemu Logan musi zostać po lekcjach ? - męczyło mnie to pytanie od kiedy weszliśmy do samochodu, jednak nie było okazji by je zadać. Justin poprawił się w fotelu i oblizał wargi.
- Zostali przyłapani przez Panią Wesley na paleniu za szkołą - myślałam że coś gorszego, przebywam z nimi prawie całe życie i spodziewałam się ze w końcu ich przyłapią. Wyjęłam telefon z kieszeni z zamiarem zagrania w Pou, jednak telefon upadł mi na ziemię. Justin spojrzał się na mnie, i przestał obserwować drogę. Usłyszałam pisk opon, zobaczyłam jak szatyn manewruje kierownicą. Zamknęłam oczy i czekałam na uderzenie, jednak nic takiego się nie stało. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę, bezpiecznie staliśmy na poboczu. Czułam jak adrenalina wrzała w moich żyłach, strach przemienił się w złość.
- Co ty wyprawiasz, chcesz nas zabić ? - wrzasnęłam na Justina, który odwrócił się w moja stronę zdezoriętowany.
- Przepraszam - powiedział i wyszedł z samochodu. Czy ja właśnie na niego nawrzeszczałam ? Jestem taka głupia, przecież to wszystko to była moja wina. Wyszłam z samochodu, zobaczyłam Justina który pochylał się i ciężko oddychał. Wyglądał na przerażonego, podeszłam wolno i kucnęłam, aby mógł mnie zobaczyć .
- Przepraszam, to była moja wina - powiedziałam, szatyn spojrzał na mnie ale jego twarz nie wyrażała już żadnych emocji. - Wszystko w porządku, coś ci się stało ? - zaczęłam mu się dobrze przyglądać, w poszukiwaniu jakiś ran czy zadrapań.
- Nie, wszystko w porządku, tylko przypomniałam sobie coś o czym chciałem zapomnieć - powiedział i podał mi rękę pokazując ze chce abym wstała.
- Co sobie przypominałeś ? - moja ciekawość wzięła górę, zresztą jak zawsze.
- Rok temu miałem wypadek samochodowy, jechałem razem z rodzicami - wciągnął powietrze - Ja przeżyłem, oni niestety nie - zatkało mnie.
- Justin tak mi przykro - położyłam rękę na jego ramieniu aby, dodać mu trochę otuchy.
- Tak, dziękuje. Nadal chcesz ze mną jechać ? - spytał, i lekko się zaśmiał.
- Tak, bardzo - powiedziałam, i oboje zajęliśmy swoje miejsca.

~*~

Dziękuje ,jeśli ktoś czyta. Dziękuje także za komentarze pod poprzednim rozdziałem to bardzo mobilizuje do pracy.

Mam nowy szablon, kocham go i polecam tą stronę. 

Przepraszam ze długo mnie nie było, ale miałam teraz masę sprawdzianów i kartkówek.
Teraz postaram się aby rozdziały były w każdy piątek.

@awwmyluhan

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 2

Dziś Noah i Jack ,postanowili zrobić sobie wolne od szkoły ,dlatego że mieszkamy sami to bardzo często im się to zdarza. Musiałam poprosić Logana czy mogę jechać z nim i jego kolegami ,nie za bardzo byłam z tego zadowolona. Nie lubiłam jego przyjaciół ,z wyjątkiem Edwarda ,on był miły i dobrze wychowany ,a reszta była jak zwierzęta. Jedynym plusem tego wszystkiego było to że nie musiałam długo czekać, bo Logan był jak zawsze punktualny. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę domu Georga ,do którego mieliśmy około 10 minut drogi. Oczywiście Logan miał swoje prawo jazdy ,jedynym problemem było to że nie miał samochodu ,a Noah ani Jack nigdy nie pożyczą mu swojego. W czasie drogi przypomniało mi się sobotnie spotkanie z Justinem , dziś był wtorek więc miałam jeszcze 4 dni. Pomyślałam że może Logan wie coś o Justinie ,może z nim rozmawiał.  Spojrzałam na niego ,był skupiony na kopaniu małego kamyka ,wypuściłam powietrze ust  i zapytałam.
- Słyszałeś coś o tym nowym, Justinie ? - odwrócił głowę w moją stronę ,zostawiając kamyk w spokoju.
- Tak ,gadałem z nim jest fajny. A czemu pytasz ? Blanca ma na niego ochotę ? - zaśmiałam się ,na jego pytanie o moją przyjaciółkę. Ale niestety taka jest prawda ,Blanca nie miała dobrej opinii ,a szczególnie u Logana. Byli kiedyś razem przez miesiąc ,ale dowiedziałam się ze ona go zdradzała i nie mogłam tak tego zostawić. Logan natychmiast z nią zerwał ,a ona nie odzywała się do mnie przez tydzień. Do dziś nie zapraszam jej do siebie ,po prostu chce uniknąć niezręcznych sytuacji.
- Nie ,po prostu jestem ciekawa. Zaprosił mnie w sobotę na kawę. - wypaliłam trochę zdenerwowana ,ponieważ nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja. Pamiętam jak w tamtym roku Steve, kapitan szkolnej drużyny pływackiej zaprosił mnie na randkę ,Logan pobił go tak mocno że nie mógł brać udziału w zawodach przez dwa miesiące. Później byłam na niego strasznie zła ,ale on wytłumaczył mi że Steve był uzależniony od narkotyków ,i nie chciał bym miała tak samo.
- To fajnie ,Justin jest spoko gościem. A tak przy okazji to będziesz mogła z nim dziś pogadać. - gdy to usłyszałam ,telefon wypadł mi z ręki. Logan się zaśmiał ,a ja szybko podniosłam urządzenie z ziemi i wytarłam ekran.
- Jak to ? - spytałam ,przełykając głośno ślinę. Krępowałam się rozmawiać z Justinem ,po części dlatego że był taki seksowny ,a ja nie byłam tak śmiała jak Blanca ,ale także dlatego że brałam udział w zakładzie w którym on był nagrodą. Było mi tak strasznie wstyd ,nigdy nie robiłam nic tak złego ,aż do teraz.
- Tak to ,jedzie dziś z nami ,jego motor się zepsuł. - Motor ? + 100 do seksowności. Chłopcy na motorach zawsze mi się podobali ,ale było wiadomo ze oni szukają ostrych dziewczyn ,które nie boją się niczego ,a ja akurat boje się praktycznie wszystkiego.
- To fajnie - odpowiedziałam i włączyłam grę na moim telefonie. Reszta drogi minęła w ciszy ,Logan znalazł sobie nowy kamyk ,a ja bawiłam się telefonem. W końcu dotarliśmy pod dom Georga ,chyba byliśmy pierwsi bo jeszcze nikogo nie było. Spojrzałam na zegarek ,była 7:00 ,mieliśmy jeszcze sporo czasu. Weszliśmy na małe schodki ,stała tam drewniana stara ławka ,a nad nią rosło pnącze winogrona. Zadzwoniliśmy do drzwi ,otworzyła nam mama Georga ,powiedziała że chłopcy są na górze. CHŁOPCY ! Czyli liczba mnoga ,więc jest tam George i jeszcze ktoś ,a jak to Justin ! Zrobiło mi się słabo ,wciągnęłam głośno powietrze ,i poszłam za Loganem po schodach. Nawet nie pukając ,wszedł do pokoju i przywitał się ze wszystkimi. Zmierzyłam dokładnie całą przestrzeń ,i na szczęście nie dostrzegłam Justina.
- Hej Madeline - przywitał się George ,i przytulił mnie łapiąc mnie przy okazji za tyłek. Odepchnęłam go i usiadłam na kanapie obok Edwarda ,który uśmiechną się do mnie. Jak już mówiłam zwierzęta ,zero kultury i pohamowania swoich hormonów. W pokoju prócz mnie ,mojego brata , Georga i Edwarda ,był też Ian i Harry. Ian był wysokim blondynem o pięknych zielonych oczach ,gdyby nie to że był taki jak George, mogłabym powiedzieć że jest przystojny ,ale nie powiem. Harry był z nich wszystkich najniższy ,miał czarne włosy i niebieskie oczy ,jego znałam najmniej ,mało się odzywał. Logan mówił ze był prawdziwym wariatem i dużo imprezował ,nigdy bym się tego nie spodziewała. George swoim wyglądem nie zbyt różnił się od reszty ,miał brązowe włosy i brązowe oczy ,zawsze gdy się śmiał pokazywały się jego dołeczki. Każdy z nich był w wieku mojego brata ,każdy był także bardzo przystojny ,jedynym minusem były ich charaktery i to że w ogóle się nie uczyli ,tylko chodzili na imprezy i zaliczali panienki. Spojrzałam na zegarek w kształcie listka marihuany ,który wisiał na ścianie w pokoju ,był 7:20. Nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka ,a moje serce prawie się zatrzymało ,wiedziałam ze to Justin ,ponieważ tylko jego tu brakowało. Po chwili usłyszałam kroki ,i szatyn pojawił się w drzwiach ,uśmiechnął się i zaczął się witać ze wszystkimi. Przyszła kolej na mnie ,podniosłam wzrok i ujrzałam jego karmelowe oczy ,aż przeszedł mnie dreszcz.
- Hej Made - och...zapamiętał moje imię ,zarumieniłam się gdy tylko usłyszałam jak je zdrobnił ,tylko Logan tak robił. Wstałam ,a on zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku ,pachnął nieziemsko ,jego bluza była miękka i miła. Puścił mnie i usiadł obok, wszyscy wrócili do rozmów ,znów spojrzałam na zegarek ,była 7:25. Rozglądałam się po pokoju szukając czegoś interesującego ,podczas poszukiwać napotkałam wzrok Justina. On patrzył się na mnie ,a teraz ja też patrzyłam się na niego ,powoli robiło się to niezręczne więc spojrzawszy na swoje ręce zaczęłam się bawić palcami.
- Dobra idziemy - powiedział George ,wszyscy zerwali się z miejsca i przebiegli przez drzwi. Jednak Justin zatrzymał się i pozwolił mi przejść pierwszej ,pierwszy raz jakiś chłopak zrobił dla mnie coś takiego. Zanim zdążyłam założyć buty ,reszta siedziała już w wannie , dołączyłam do nich siadając na wolnym miejscu między Justinem i Harrym. Wyjrzałam przez okno i obserwowałam widoki.

Do szkoły dotarłam bezpiecznie ,i w tym momencie skończyła się trzecia lekcja. Siedziałam z Sharlotte na ławce i czekałyśmy na dzwonek. Reszty dziewczyn nie było dziś w szkole ,to nawet dobrze nie miałam dziś ochoty z nimi rozmawiać. Tak ogólnie to nie rozmawiałam z nimi od rozpoczęcia zakładu ,i nie przeszkadzało mi to. Przyjaciółka szturchnęła mnie pokazując że Justin mnie obserwował ,uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam w drugą stronę.
- Uuu...chyba mu się podobasz - zagruchała szatynka ,i znów trąciła mnie łokciem. Zaśmiałam się pod nosem i poprawiłam na ławce.
- Tak ,było by fajnie ,gdyby nie to że biorę udział w zakładzie - powiedziałam i spuściłam głowę.
- A może jesteście sobie przeznaczeni i zakład was połączy - wytłumaczyła ściszając ton głosu, by nikt jej nie usłyszał. Zaśmiałam się z jej toku myślenia.
- Takie rzeczy dzieją się tylko w książkach - zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie wraz zemną i Sharlotte ,rozeszli się do klas.

~*~

Znów bardzo dziękuje ,jeśli ktoś czyta. Proszę także abyście komentowali bo mam wrażenie że pisze sama dla siebie  heheheh xD

P.S.Zostali dodani nowi bohaterowie ;)

@awwmyluhan

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 1

Podążałam szkolnym korytarzem szukając moich braci. Znów zapomniałam pieniędzy na lunch ,więc musiałam od nich pożyczyć ,choć znając ich to nie będzie łatwe. W szkole było bardzo cicho ,większość uczniów siedziała teraz na dworze ,ucząc się lub jedząc lunch. W oddali dostrzegłam ciemno brązową czuprynę i zieloną bluzę. Podeszłam bliżej i tak jak myślałam było to Logan ,mój trzeci straszy brat. Kochałam go ,byłam z nim bardzo blisko ,rozumieliśmy się lepiej niż z Jackiem czy Noahem. Poklepałam go po plecach by zwrócić jego uwagę ,odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie.
- Hej Made - przywitał się i dał mi całusa w policzek. Schował ręce do kieszeni i patrzył na mnie wyczekująco.
- Hej ,pożyczysz mi kasę na lunch ? - odpowiedziałam szybko ,i złapałam się za brzuch który wydał dźwięk domagając się jedzenia.
- Ok ,jasne ,ile ? - wyciągnął portfel z tylnej kieszeni jasnych jeansów. Otworzył go i zauważyłam ze nosi moje zdjęcie ,to było słodkie. Jack , Noah ani nawet rodzice nie mają mojego zdjęcia w portfelu ,ogólnie to bardzo rzadko widuje mamę i tatę czasami nawet raz na rok. Oboje podróżują po całym świecie ,taką mają pracę ,teraz chyba są w Paryżu. Miasto miłości ,strasznie bym chciała tam pojechać ,i znaleźć swojego księcia z bajki ,jestem niepoprawną romantyczką dlatego rzeczywistość czasami zbyt mocno mnie rani. Logan odchrząknął przerywając moje przemyślenia.
- 20 ? - odpowiedziałam na jego pytanie ,zrobił wielkie oczy a ja się zaśmiałam - ok , 10 ?
- Tak lepiej - zaśmiał się i wręczył mi pieniądze. Pocałowałam go w policzek i odeszłam w stronę wyjścia ze szkoły. Spojrzałam na zegarek ,miałam jeszcze dwadzieścia minut przerwy ,podbiegłam do butki z jedzeniem. Na moje szczęście nie było kolejki.
- Dzień dobry - przywitała mnie pracująca tam kobieta. - Co podać ? - spytała i uśmiechała się słodko ,zbyt słodko.
- Sałatkę z kurczaka - odpowiedziałam wyciągając pieniądze z kieszeni.
- To będzie 11 - podała mi cenę i zabrała się za robienie sałatki. To za dużo ,jeszcze niedawno była po 10 ,co za zdzierstwo.
- Przepraszam ,ale mam tylko 10. Czy mogłabym dopłacić jutro ? - spojrzałam na kobietę ,która wydawała się zadowolona z mojego nieszczęścia.
- Nie ma mowy ,każdy by tak chciał - powiedziała z niegrzecznym tonem. Och ,a gdzie znikł twój słodki uśmiech ,suko ?
- Proszę na..... - zaczęłam ,ale ktoś mi przerwał.
- Dopłacę za nią - usłyszałam melodyjny głos. Wciąż patrzyłam na kobietę która wzięła z ręki mojego wybawiciela pieniądze i znów zabrała się za moją sałatkę. Nie wyglądała na zadowoloną z mojego szczęścia. Odwróciłam się w by zobaczyć kto mi pomógł ,zobaczyłam duże karmelowe oczy ,nad nimi grube czarne brwi. Zjechałam wzrokiem niżej ,zatrzymując się na pełnych różowych ustach. To wszytko wydawało się znajome, to był Justin ,obiekt westchnień moich koleżanek i.....nagroda naszego zakładu. Znów dopadło mnie poczucie winy ,po co ja się w to wplątałam. Nie chce go zranić ,ani nie chce żeby któraś z nich to robiła. Otrząsnęłam się z moich myśli gdy zrozumiałam ze stoję tam i obserwuje go od dłuższego już czasu.
- Dziękuje - podziękowałam szatynowi ,byłam naprawdę wdzięczna - Oddam ci te pieniądze ,obiecuje - a ja zawsze dotrzymuje obietnic ,przynajmniej tak mówią.
- Nie trzeba ,naprawdę - uśmiechnął się miło ,i spojrzał w stronę kobiety która podawała mi moje zamówienie. Wzięłam je i puszczając jej oczko odeszłam aby nie zatrzymywać kolejki. Justin poszedł zamną i zatrzymał mnie gdy byliśmy już wystarczająco daleko od wścibskiej baby z butki.
- Tak w ogóle to jestem Justin - przedstawił się i wyciągnął rękę w miłym geście ,uścisnęłam ją .
- Madeline
- Słodkie imię - skomplementował mnie i przechylił głowę na bok ,wciąż patrząc mi w oczy.
- Dziękuje - znów mu podziękowałam i czułam jak moja twarz pokrywa się rumieńcem.
- Przeprowadziłem się tu dwa dni temu ,i prawie nikogo nie znam ,więc może chciałabyś się spotkać i może napić kawy ? - spytał trochę podenerwowany ,a mnie kompletnie zatkało. Pokiwałam głową ,a on odetchnął.
- Jasne ,ale ja nie pije kawy ,może herbata ? - spytała  ,a on się zaśmiał. To był najsłodszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam ,nie mogłam się powstrzyma alby się nie uśmiechnąć.
- Jasne ,nie ważne co ważne z kim - powiedział i włożył ręce do kieszeni spodni. U innego chłopaka uznałabym to za niegrzeczne podczas rozmowy ,ale on wyglądał cholernie seksownie.
- To kiedy ? - przerwałam ciszę ,a on w zamyśleniu spojrzał w niebo i znów na mnie.
- Może w sobotę o 15 ? Słyszałem że niedaleko mojego domu jest fajna kawiarnia i możemy pójść na kaw...herbatę
- Ok - zgodziłam się na jego propozycje ,choć miałam swoje ulubione kawiarnie ,kto wie może mnie zaskoczy.
- Czyli jesteśmy umówienie ? - spytał ,skinęłam głową - To super ,do zobaczenia - pożegnał się i zawrócił w stronę butki z jedzeniem. Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się chcąc zaleście stolik i w końcu zjeść lunch ,i prawie dostałam zawału za mną stała Sharlotte z założonymi rękami. Gdy chciałam na nią nakrzyczeń za to że mnie wystraszyła ,ona złapała mnie i pociągnęła na tyły szkoły. Chyba dziś nie jest mi dane zjeść mojej sałatki.
- Czy to prawda ? - spytała się mnie ,wyglądała na wkurzoną. O co jej chodzi ?
- Możesz jaśniej ? - zdałam pytanie zniecierpliwiona i zdesperowana by w końcu zjeść. Mój brzuch znów się odezwał ,złapałam się za niego aby go uciszyć.
- Wzięłaś udział w zakładzie ? - powtórzyła tym razem dokładniej ,stała cały czas w tej samej pozycji patrząc na mnie z wyrzutem.
- Tak ,ale.... - nie dała mi nawet szansy żeby się wytłumaczyć ,ale to dobrze bo nie miałam pojęcia co niby miałabym jej powiedzieć.
- Nie ma żadnego ,ale. Czemu zniżasz się do ich poziomu ? Justin jest człowiekiem i ma uczucia ,pomyślałaś o tym ? - gadała jak opętana ,ale miała rację zrobiła źle. Problem w tym że nie mogę się teraz wycofać ,może i były moimi koleżankami ,ale były tez "podłymi sukami" i nie darowały by mi tego przez kolejne pół roku.
- Wiem zrobiłam źle ,przepraszam - powiedziałam smutno i schyliłam głowę ze wstydu. W tym momencie czułam się jak mała dziewczynka która dostaje naganę za złe zachowane.
- Ok ,ok trudno już nic nie zrobimy z tym zakładem. A nawet jak się wycofasz to one i tak dalej będę grały. Musimy coś z tym zrobić. - mały błysk pojawił się w jej brązowych oczach.
- Ale co ? - spytałam ciekawa tego co wymyśliła. Ona zawsze miała dobre pomysły ,pamiętam że gdy byłyśmy jeszcze małe to zawsze podziwiałam ją za jej pomysłowość.
- Musisz wygrać ,i nie pozwolić go skrzywdzić - i od tego momentu właśnie taki miałam zamiar.

~*~

Przeprawszam ze taki krótki ,ale chciałam bardzo dodać a nie miałam czasu by pisać. Następne będą dłuższe , jeśli ktoś czyta to bardzo dziękuje <3 Chciałam też powiedzieć ze w zakładce "Blogi" możecie podawać swoje a ja będę je tam zapisyać. 

@awwmyluhan

wtorek, 1 października 2013

Prolog


Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Wstałam ,zjadłam śniadanie ,a teraz musiałam czekać na moich braci żeby podwieźli mnie do szkoły.
- Chłopaki pośpieszcie się ! - krzyknęłam stojąc przy krańcu schodów. - Przez was się spóźnię ! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i kroki. W końcu ujrzałam moich braci ,minęli mnie i pobiegli do kuchni. Podążałam za nimi  - Yhym - odchrząknęłam ,chcąc zwrócić ich uwagę. Oboje podnieśli swoje głowy znad talerzy i spojrzeli na mnie.
- Co ? - spytali jednocześnie ,często im się to zdarzało ,pewnie dlatego ze są bliźniakami. Spojrzeli na siebie  zadowoleni i przybili sobie piątki. Przewróciłam oczami i czekałam aż skończą. Jack odniósł swój talerz do zlewu i stanął na przeciwko mnie.
- Mogłabyś zrobić sobie prawko ,nie musiałabyś wtedy na nas czekać. - powiedział i puścił mi oczko. Doskonale wiedział że próbowałam ,ale nie potrafię. Nie zdałam już 4 razy i nie mam zamiaru się więcej razy ośmieszać. Codziennie było to samo ,ja czekam na nich ,oni się długo szykują. Później Jack albo Noah przypominają mi o moim prawie jazdy i po wszystkim możemy już jechać do szkoły.

 Pod szkołą pożegnałam się z braćmi i podeszłam do grupy moich przyjaciółek ,które siedział na naszym miejscu pod drzewem.
- Hej dziewczyny ! - powiedziałam ,gdy byłam już wystarczająco blisko.
- Hej  Madeline - odpowiedziała mi Sharlotte ,reszta dziewczyn chyba nawet nie zauważyła że tu jestem. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Wszystkie były wpatrzone w jeden punkt. Tylko Sharlotte ,patrzyła na mnie.
- O co chodzi ? - spytałam przyjaciółkę.
- Spójrz ! - wskazała palcem na miejsce w które wpatrywały się dziewczyny. Spojrzałam i zobaczyłam wysokiego ,ciemno włosego chłopka.
- No widzę ,to jest Edward ,znamy go... - podniosłam brew i znów spojrzałam na Sharlotte.
- Nie Edward ,ten obok. -wytłumaczyła. Znów spojrzałam w tamtym kierunku ,tym razem zobaczyłam kogoś jeszcze.  Obok Edwarda stał niższy od niego szatyn ,był strasznie przystojny. Teraz nie dziwię się dziewczyną że mnie nie zauważyły ,też bym siebie nie zauważyła.
- WOW -usp ,wymskło mi się. Wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie. Akurat teraz to musiały mnie zauważyć.
- Wiemy ,boski jest -  zachwycała się Blanca ,zarzucając włosami ,jak to zwykle miała w zwyczaju.
- Ale to ja będę go miała -  zaśmiała się Rose ,Cassidy spojrzała na nią i przewróciła oczami.
- Dlatego że jest nowy ,zaproszę go na bal - oznajmiła Cassidy ,posyłając sztuczny uśmieszek Rose.
- Uspokójcie się - krzyknęła Sharlotte. - Do balu jest jeszcze miesiąc ,może sam kogoś zaprosi - miała racje ,było jeszcze dużo czasu. Taki chłopak ,na pewno nie pójdzie tam sam.
 - Mam pomysł - Blanca podniosłą rękę ,abyśmy zwrócił na nią uwagę - Załóżmy się która go zdobędzie, wygra ta którą zaprosi na bal - uśmiechnęła się zadowolona że swojego pomysłu.
- Ja nie biorę w tym udziału - oznajmiła zła Sharlott ,wzięła torbę i poszła w kierunku szkoły. Chciałam iść za nią ,ale ktoś mnie zatrzymał.
- A ty Madeline ? - spytała Blanca ,przyjaźniłyśmy się ,ale ona zawsze uważała się za najlepszą. Gdy odmówię pewnie wmówi sobie że to dlatego bo się jej boje. O nie ,nie dam jej tej satysfakcji. Ale zanim zdążyłam jednak dobrze to przemyśleć ,położyłam swoją dłoń na ich.
- Ok ,czyli mamy miesiąc ,wygra najlepsza - powiedziała Rose.
- Czas start - uśmiechnęła się Cassidy.

~*~

I jest prolog ! Mam nadzieje że komuś się spodoba ;)

@awwmyluhan