niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 3

Pan Matt nauczyciel francuskiego tłumaczył coś na tablicy ,siedziałam w pierwszej ławce i chyba jako jedyna byłam zainteresowana lekcją. Reszta albo słuchała muzyki, albo gadała, a niektórzy to nawet spali. Nie rozumiałam tego braku zainteresowania, przecież sami wybrali sobie ten język. Każdy uczeń miał do wyboru niemiecki, włoski ,chiński lub francuski, Sharlotte wybrała włoski a ja francuski. Byłam w grupie zaawansowanej i nie było tu nikogo w moim wieku,  z grupy znałam tylko Harrego, jego rodzina pochodziła z Francji, dlatego znał już ten język i był najlepszy z klasy. Zawsze siedziałam z nim w ławce, sam zemną usiadł, ale dziś go nie było.  Siedziałam analizując zadane przez pana Matta ćwiczenie gdy ktoś wpadł do klasy, podniosłam wzrok i zobaczyłam Harrego a zanim Justina, obaj śmiali się, jednak gdy pan Matt rzucił im wrogie spojrzenie, uspokoili się. Harry szybko powędrował na koniec sali, odwróciłam się aby zobaczyć ze siada obok jakieś dziewczyny, liczyła na to ze na mnie spojrzy, ale nie zrobił tego. Zastanawiałam się dlaczego nie usiadł koło mnie jak zawsze, gdy poczułam lekki powiew powietrza. Przekręciłam głowę ,i zobaczyłam Justina.
- Hej - przywitał się, i zaczął wyjmować książki ze swojej torby.
- Hej - opowiedziałam, i wymusiłam lekki uśmiech, znów odwracając się w stronę Harrego. Nie żebym była zazdrosna, ale on był najlepszy z klasy gdy siedziałam z nim szło mi dobrze, tłumaczył gdy czegoś nie rozumiałam, a teraz pewnie sobie nie poradzę. Justin chyba zauważył jak przyglądam się Harremu.
- Nie przejmuj się, chce ją poderwać gdy skończy to uwolnisz się odemnie - chyba źle mnie zrozumiał, chce z nim siedzieć i to bardzo.
- Nie o to mi chodzi, po prostu on pomaga mi trochę na lekcjach - wytłumaczyłam wracają do zadania.
- To teraz ja ci pomogę - uśmiechnął się i zabraliśmy się za ćwiczenie razem. Justin był dobry z francuskiego, a nawet bardzo dobry tłumaczył lepiej niż pan Matt i Harry razem wzięci.

Stałam na parkingu za szkołą czekając na chłopaków. Byłam tu całkiem sama, ponieważ wszyscy pojechali już do domu, jedynym samochodem na parkingu był wan Georga. Czekałam na nich dobre 30 minut, dzwoniłam ale żaden z nich nie odbierał. Gdy miałam zamiar zabrać swoje rzeczy i iść do domu na nogach, zobaczyłam Justina biegnącego w moją stronę.
- Przepraszam, długo czekasz ? - spytał, oddychając ciężko ze zmęczenia.
- Nie - skłamałam
- To dobrze - uśmiechnął się,  zauważyłam że bardzo  często to robi - Logan i reszta muszą zostać po lekcjach, więc to ja zawiozę cie do domu - oznajmił i pomachał kluczykami od samochodu Georga.
- Ok - usiadłam na miejscu pasażera, a Justin zajął miejsce za kierownicą.  W przeciwieństwie do Georga, Justin prowadził bardzo rozważnie. Nie wyprzedał bez najmniejszego powodu, nie ścigał się z innymi samochodami, ani nie trąbił na wszystkie dziewczyny w krótkich spodenkach. Atmosfera była napięta, nie wiedziałam jak mogłam przerwać cisze, na moje szczęście Justin zrobił to za mnie.
- Fajna pogoda - serio ? fajna pogoda ?
- Tak, fajna - to było żenujące, chciałabym być jak Blanca. No nie w 100 %, bez puszczania się i uciekania ze szkoły. Chciałabym tak jak ona potrafić rozmawiać z chłopcami, dla niej to żaden problem.
- Dobra, rozmowa o pogodzie jest głupia - zaśmiał się Justin, ja tylko przytkałam i dalej obserwowałam drogę przed sobą.
- Czemu Logan musi zostać po lekcjach ? - męczyło mnie to pytanie od kiedy weszliśmy do samochodu, jednak nie było okazji by je zadać. Justin poprawił się w fotelu i oblizał wargi.
- Zostali przyłapani przez Panią Wesley na paleniu za szkołą - myślałam że coś gorszego, przebywam z nimi prawie całe życie i spodziewałam się ze w końcu ich przyłapią. Wyjęłam telefon z kieszeni z zamiarem zagrania w Pou, jednak telefon upadł mi na ziemię. Justin spojrzał się na mnie, i przestał obserwować drogę. Usłyszałam pisk opon, zobaczyłam jak szatyn manewruje kierownicą. Zamknęłam oczy i czekałam na uderzenie, jednak nic takiego się nie stało. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę, bezpiecznie staliśmy na poboczu. Czułam jak adrenalina wrzała w moich żyłach, strach przemienił się w złość.
- Co ty wyprawiasz, chcesz nas zabić ? - wrzasnęłam na Justina, który odwrócił się w moja stronę zdezoriętowany.
- Przepraszam - powiedział i wyszedł z samochodu. Czy ja właśnie na niego nawrzeszczałam ? Jestem taka głupia, przecież to wszystko to była moja wina. Wyszłam z samochodu, zobaczyłam Justina który pochylał się i ciężko oddychał. Wyglądał na przerażonego, podeszłam wolno i kucnęłam, aby mógł mnie zobaczyć .
- Przepraszam, to była moja wina - powiedziałam, szatyn spojrzał na mnie ale jego twarz nie wyrażała już żadnych emocji. - Wszystko w porządku, coś ci się stało ? - zaczęłam mu się dobrze przyglądać, w poszukiwaniu jakiś ran czy zadrapań.
- Nie, wszystko w porządku, tylko przypomniałam sobie coś o czym chciałem zapomnieć - powiedział i podał mi rękę pokazując ze chce abym wstała.
- Co sobie przypominałeś ? - moja ciekawość wzięła górę, zresztą jak zawsze.
- Rok temu miałem wypadek samochodowy, jechałem razem z rodzicami - wciągnął powietrze - Ja przeżyłem, oni niestety nie - zatkało mnie.
- Justin tak mi przykro - położyłam rękę na jego ramieniu aby, dodać mu trochę otuchy.
- Tak, dziękuje. Nadal chcesz ze mną jechać ? - spytał, i lekko się zaśmiał.
- Tak, bardzo - powiedziałam, i oboje zajęliśmy swoje miejsca.

~*~

Dziękuje ,jeśli ktoś czyta. Dziękuje także za komentarze pod poprzednim rozdziałem to bardzo mobilizuje do pracy.

Mam nowy szablon, kocham go i polecam tą stronę. 

Przepraszam ze długo mnie nie było, ale miałam teraz masę sprawdzianów i kartkówek.
Teraz postaram się aby rozdziały były w każdy piątek.

@awwmyluhan

3 komentarze: