czwartek, 24 października 2013

Rozdział 1

Podążałam szkolnym korytarzem szukając moich braci. Znów zapomniałam pieniędzy na lunch ,więc musiałam od nich pożyczyć ,choć znając ich to nie będzie łatwe. W szkole było bardzo cicho ,większość uczniów siedziała teraz na dworze ,ucząc się lub jedząc lunch. W oddali dostrzegłam ciemno brązową czuprynę i zieloną bluzę. Podeszłam bliżej i tak jak myślałam było to Logan ,mój trzeci straszy brat. Kochałam go ,byłam z nim bardzo blisko ,rozumieliśmy się lepiej niż z Jackiem czy Noahem. Poklepałam go po plecach by zwrócić jego uwagę ,odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie.
- Hej Made - przywitał się i dał mi całusa w policzek. Schował ręce do kieszeni i patrzył na mnie wyczekująco.
- Hej ,pożyczysz mi kasę na lunch ? - odpowiedziałam szybko ,i złapałam się za brzuch który wydał dźwięk domagając się jedzenia.
- Ok ,jasne ,ile ? - wyciągnął portfel z tylnej kieszeni jasnych jeansów. Otworzył go i zauważyłam ze nosi moje zdjęcie ,to było słodkie. Jack , Noah ani nawet rodzice nie mają mojego zdjęcia w portfelu ,ogólnie to bardzo rzadko widuje mamę i tatę czasami nawet raz na rok. Oboje podróżują po całym świecie ,taką mają pracę ,teraz chyba są w Paryżu. Miasto miłości ,strasznie bym chciała tam pojechać ,i znaleźć swojego księcia z bajki ,jestem niepoprawną romantyczką dlatego rzeczywistość czasami zbyt mocno mnie rani. Logan odchrząknął przerywając moje przemyślenia.
- 20 ? - odpowiedziałam na jego pytanie ,zrobił wielkie oczy a ja się zaśmiałam - ok , 10 ?
- Tak lepiej - zaśmiał się i wręczył mi pieniądze. Pocałowałam go w policzek i odeszłam w stronę wyjścia ze szkoły. Spojrzałam na zegarek ,miałam jeszcze dwadzieścia minut przerwy ,podbiegłam do butki z jedzeniem. Na moje szczęście nie było kolejki.
- Dzień dobry - przywitała mnie pracująca tam kobieta. - Co podać ? - spytała i uśmiechała się słodko ,zbyt słodko.
- Sałatkę z kurczaka - odpowiedziałam wyciągając pieniądze z kieszeni.
- To będzie 11 - podała mi cenę i zabrała się za robienie sałatki. To za dużo ,jeszcze niedawno była po 10 ,co za zdzierstwo.
- Przepraszam ,ale mam tylko 10. Czy mogłabym dopłacić jutro ? - spojrzałam na kobietę ,która wydawała się zadowolona z mojego nieszczęścia.
- Nie ma mowy ,każdy by tak chciał - powiedziała z niegrzecznym tonem. Och ,a gdzie znikł twój słodki uśmiech ,suko ?
- Proszę na..... - zaczęłam ,ale ktoś mi przerwał.
- Dopłacę za nią - usłyszałam melodyjny głos. Wciąż patrzyłam na kobietę która wzięła z ręki mojego wybawiciela pieniądze i znów zabrała się za moją sałatkę. Nie wyglądała na zadowoloną z mojego szczęścia. Odwróciłam się w by zobaczyć kto mi pomógł ,zobaczyłam duże karmelowe oczy ,nad nimi grube czarne brwi. Zjechałam wzrokiem niżej ,zatrzymując się na pełnych różowych ustach. To wszytko wydawało się znajome, to był Justin ,obiekt westchnień moich koleżanek i.....nagroda naszego zakładu. Znów dopadło mnie poczucie winy ,po co ja się w to wplątałam. Nie chce go zranić ,ani nie chce żeby któraś z nich to robiła. Otrząsnęłam się z moich myśli gdy zrozumiałam ze stoję tam i obserwuje go od dłuższego już czasu.
- Dziękuje - podziękowałam szatynowi ,byłam naprawdę wdzięczna - Oddam ci te pieniądze ,obiecuje - a ja zawsze dotrzymuje obietnic ,przynajmniej tak mówią.
- Nie trzeba ,naprawdę - uśmiechnął się miło ,i spojrzał w stronę kobiety która podawała mi moje zamówienie. Wzięłam je i puszczając jej oczko odeszłam aby nie zatrzymywać kolejki. Justin poszedł zamną i zatrzymał mnie gdy byliśmy już wystarczająco daleko od wścibskiej baby z butki.
- Tak w ogóle to jestem Justin - przedstawił się i wyciągnął rękę w miłym geście ,uścisnęłam ją .
- Madeline
- Słodkie imię - skomplementował mnie i przechylił głowę na bok ,wciąż patrząc mi w oczy.
- Dziękuje - znów mu podziękowałam i czułam jak moja twarz pokrywa się rumieńcem.
- Przeprowadziłem się tu dwa dni temu ,i prawie nikogo nie znam ,więc może chciałabyś się spotkać i może napić kawy ? - spytał trochę podenerwowany ,a mnie kompletnie zatkało. Pokiwałam głową ,a on odetchnął.
- Jasne ,ale ja nie pije kawy ,może herbata ? - spytała  ,a on się zaśmiał. To był najsłodszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam ,nie mogłam się powstrzyma alby się nie uśmiechnąć.
- Jasne ,nie ważne co ważne z kim - powiedział i włożył ręce do kieszeni spodni. U innego chłopaka uznałabym to za niegrzeczne podczas rozmowy ,ale on wyglądał cholernie seksownie.
- To kiedy ? - przerwałam ciszę ,a on w zamyśleniu spojrzał w niebo i znów na mnie.
- Może w sobotę o 15 ? Słyszałem że niedaleko mojego domu jest fajna kawiarnia i możemy pójść na kaw...herbatę
- Ok - zgodziłam się na jego propozycje ,choć miałam swoje ulubione kawiarnie ,kto wie może mnie zaskoczy.
- Czyli jesteśmy umówienie ? - spytał ,skinęłam głową - To super ,do zobaczenia - pożegnał się i zawrócił w stronę butki z jedzeniem. Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się chcąc zaleście stolik i w końcu zjeść lunch ,i prawie dostałam zawału za mną stała Sharlotte z założonymi rękami. Gdy chciałam na nią nakrzyczeń za to że mnie wystraszyła ,ona złapała mnie i pociągnęła na tyły szkoły. Chyba dziś nie jest mi dane zjeść mojej sałatki.
- Czy to prawda ? - spytała się mnie ,wyglądała na wkurzoną. O co jej chodzi ?
- Możesz jaśniej ? - zdałam pytanie zniecierpliwiona i zdesperowana by w końcu zjeść. Mój brzuch znów się odezwał ,złapałam się za niego aby go uciszyć.
- Wzięłaś udział w zakładzie ? - powtórzyła tym razem dokładniej ,stała cały czas w tej samej pozycji patrząc na mnie z wyrzutem.
- Tak ,ale.... - nie dała mi nawet szansy żeby się wytłumaczyć ,ale to dobrze bo nie miałam pojęcia co niby miałabym jej powiedzieć.
- Nie ma żadnego ,ale. Czemu zniżasz się do ich poziomu ? Justin jest człowiekiem i ma uczucia ,pomyślałaś o tym ? - gadała jak opętana ,ale miała rację zrobiła źle. Problem w tym że nie mogę się teraz wycofać ,może i były moimi koleżankami ,ale były tez "podłymi sukami" i nie darowały by mi tego przez kolejne pół roku.
- Wiem zrobiłam źle ,przepraszam - powiedziałam smutno i schyliłam głowę ze wstydu. W tym momencie czułam się jak mała dziewczynka która dostaje naganę za złe zachowane.
- Ok ,ok trudno już nic nie zrobimy z tym zakładem. A nawet jak się wycofasz to one i tak dalej będę grały. Musimy coś z tym zrobić. - mały błysk pojawił się w jej brązowych oczach.
- Ale co ? - spytałam ciekawa tego co wymyśliła. Ona zawsze miała dobre pomysły ,pamiętam że gdy byłyśmy jeszcze małe to zawsze podziwiałam ją za jej pomysłowość.
- Musisz wygrać ,i nie pozwolić go skrzywdzić - i od tego momentu właśnie taki miałam zamiar.

~*~

Przeprawszam ze taki krótki ,ale chciałam bardzo dodać a nie miałam czasu by pisać. Następne będą dłuższe , jeśli ktoś czyta to bardzo dziękuje <3 Chciałam też powiedzieć ze w zakładce "Blogi" możecie podawać swoje a ja będę je tam zapisyać. 

@awwmyluhan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz