piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 4

Reszta drogi minęła bez większych przeszkód, Justin prowadził jeszcze ostrożniej nić wcześniej. Próbowałam zacząć rozmowę, ale zawsze gdy otwierałam usta, nie mogłam wydobyć słowa. Szatyn jeszcze parę razy przepraszał mnie za to co się stało. Odstawiliśmy samochód Georga pod jego dom, staliśmy na podjeździe, Justin wpatrzony był w przestrzeń przed nim, a ja nie wiedziałem czy mam wysiąść z auta czy w nim zostać. Postanowiłam jednak zostać. W tej całkowitej ciszy było słychać jedynie nasze ciężkie oddechy, Justin oderwał ręce na kierownicy i położył je na kolanach. Odwrócił się w moją stronę i przejechał po mnie wzrokiem.
- Wszystko w porządku ? Jeszcze raz przepraszam, nie wiem co się stało - zaczesał włosy do góry sprawiając że fryzura znów wyglądała nienagannie.
- Przestań przepraszać to nie byłą twoja wina tylko moja - szatyn popatrzył mi w oczy, i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak zrezygnował. Po chwili znów się odezwał.
- Dobrze, chodź odprowadzę się - otworzył drzwi i wysiadł z pojazdu, zrobiłam to samo i stanęłam obok niego.
- Nie musisz tego robić - powiedziałam wyciągając plecak z tylnego siedzenie samochodu.
- Ale chce, poza tym Logan by mnie zabił gdyby coś ci się stało - zabrał odemnie moją torbę i zawiesił sobie na ramieniu. - Więc gdzie mieszkasz ? - spytał i rozejrzał się po okolicy. Pokazałam palcem w stronę mojego domu.
- Chodź - powiedziałam i ruszyłam, upewniając się jeszcze kilka razy czy Justin idzie za mną.

Wcelowałam kluczykami do zamka ,i przekręciłam. Drzwi wydały dźwięk oznaczający że zostały otwarte. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku, odwróciłam się w stronę Justina, z zamiarem zabrania mojej torby, ale jego tam nie było. Wyjrzałam z progu, i rozejrzałam się po otwartej przestrzeni, gdy chciałam już zrezygnować zobaczyłam jak wychodzi z małego lasku obok mojego domu.
- Przepraszam, szukałaś mnie ? - spytała, i uśmiechnął się nerwowo - Ktoś do mnie dzwonił i musiałem odebrać - ale czemu nie mogłeś odebrać tu ?
- Nic się nie stało, mogę moją torbę ? - szatyn spojrzał na swoje ramię i zdjął z niego plecak.
- Jasne - wyciągnął rękę w moją stronę, wzięłam moją własność i rzuciłam w kąt pokoju.
- Dziękuje że mnie odprowadziłeś - może wejdziesz ? ughhh.....muszę powiedzieć to na głos.
- Spoko, nie ma sprawy - włożył ręce do kieszeni i głośno przełknął ślinę - Muszę już iść, do zobaczenia w szkole - co ? czemu ? pewnie znów zrobiłam coś nie tak, suuuper.
- Ok, pa - szybko zamknęłam drzwi, było głupio i nie chciałam żeby Justin zobaczył jak się rumienie. Pobiegłam do salonu, i ukradkiem przez okno obserwowałam jak się oddala.

~*~

Wiem, wiem co obiecałam ;p
Ale było mało komentarzy i czekałam.

Jeśli komuś podoba się jak piszę to zapraszam:

DZIĘKUJE ZA PONAD 2 000 WYŚWIETLEŃ 

kocham was xx i do następnego rozdziału

@awwmyluhan

6 komentarzy:

  1. Heej! Zostałaś nominowana do Libster Avards! Szczegóły tu: http://readallaboutitlarrystylinson.blogspot.com/
    (wejdź w zakładkę o tej nagrodzie i wszystkiego się dowiesz. Jeśli jeszcze nie ma tej zakładki powinna się pojawić z najbliższych dniach)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ♥ Czekam na następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny???
    super! :DDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny <3
    Kiedy następny..?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do siebie ��
    http://beelieeveinmee.blogspot.com/
    obserwuje

    OdpowiedzUsuń